Mogę być smutny, czyli abecadło emocjonalne raz jeszcze
O co właściwie chodzi z tym smutkiem? Dobrze czy niedobrze, że jest? Można czy nie można być smutnym? Skoro o to pytasz, najpierw odpowiedz czy uważasz, że można być głodnym. Aha, nie masz na to wpływu? Świetnie. Podobnie jest z emocjami, mogą cię zaskoczyć tak samo niespodziewanie, jak sygnał płynący z twojego ciała. Są informacją o tym, że coś lub ktoś poruszył twoje serce, że czujesz. Rzeczywiście smutek nie należy do uczuć przyjemnych, choć bywały w historii i literaturze osoby, które znajdowały przyjemność pogrążając się w smutku. Ale nie o to oczywiście chodzi. Uznajmy ten stan za wielce niepokojący, wymagający pomocy osób trzecich.
Tym razem mówię o smutku jako uczuciu nawiedzającym Cię w okazjonalnie, wtedy, gdy są ku temu sprzyjające
okoliczności.
• Czy dajesz mu prawo do istnienia w twoim życiu?
• Czy walczysz z nim uznając za przejaw słabości albo wręcz klęski?
• Czy sądzisz, że żyć to bezustannie się uśmiechać, nawet do największych nieszczęść?
Uczucia przychodzą i odchodzą. Pozwól im przepłynąć. Jak chmurze nad twoją głową. Nic się nie stanie, jeśli z jednej z nich poleci kilka kropli łez. To przynosi ulgę. Oczyszcza. Przypomnij sobie zapach łąki po deszczu, zaciągnij się nim i zobacz, że w Tobie też może pojawić się ta świeżość. Niedopuszczony do głosu smutek będzie czekał na swoje pięć minut, aż w końcu gdy je znajdzie, może rozłożyć cię na łopatki. Trudno będzie się potem pozbierać.
Choć świat medialny mówi, że z przyklejonym uśmiechem lepiej się prezentujesz, a ludziom z tobą łatwiej, posłuchaj najpierw siebie. Gdy już wiesz, że to on właśnie przyszedł, zapytaj czego mu trzeba. Pozajmuj się nim trochę, przyjmij to, co daje, a gdy uzna, że gotów do dalszej drogi – nie zatrzymuj go, lecz wskaż mu drzwi i
uściśnij rękę na pożegnanie. Smutek też ma prawo do życia.