Deprecha

Czy w oczach depry zobaczę jesień,
czyli o tym, jak nie bać się podłego nastroju

Słońce, plaża, jest wesoło. Wakacyjne wspomnienia potrafią podkręcać do życia. Aż tu nagle przychodzi dzień, gdy człowiek czuje się jak ostatni liść na drzewie szargany zimnym jesiennym wiatrem. I tylko patrzy, jak za chwilę spadnie, skąpie się w kałuży, przejedzie po nim jakiś wózek, a to wciąż nie będzie koniec jego męki. Po raz kolejny taki obraz przed oczami. O co właściwie chodzi? Czy to się musi powtarzać? A może dobrze byłoby zacząć szukać profesjonalnej pomocy? Jak to wszystko się zaczyna? Zwyczajnie, najchętniej podły nastrój przychodzi wraz z niepowodzeniem na jakimkolwiek polu, kolejną kłótnią z ważną osobą, ze zbyt późno lub niewłaściwie podjętą decyzją. Zalewa Cię wtedy morze smutku, żalu i goryczy, a po głowie chodzą najgorsze myśli na temat siebie i świata, tworząc najczarniejsze scenariusze. Próba powiedzenia o tym drugiej osobie kończy się jej ucieczką, jakby w obawie przed zarażeniem. Albo przyklepywaniem problemu zdaniami: „weź się garść” albo „tak to już jest, nie przejmuj się” itp. A przecież nie o to chodzi! Chcemy w oczach drugiej osoby po prostu zobaczyć trochę zrozumienia, trochę serca, płomyczek nadziei. Czasem wystarczy spacer w milczeniu nawet w jesienną pluchę, pobycie razem i posłuchanie, co gra w duszy biednemu rozmówcy. Zresztą, sam wiesz jak to jest… Bywa i tak, że ból istnienia nabiera niebezpiecznych rozmiarów. I pulsuje jak wielki wrzód domagający się interwencji psychologicznego skalpela. Nie można czekać, że jakoś tam się rozejdzie. Trzeba wtedy szukać pomocy dla siebie, czasem dla kogoś bliskiego, kogo po prostu trzeba wziąć za rękę i natychmiast doprowadzić na blok operacyjny. Podły nastrój ma prawo istnieć, ale bez dokarmiania i pielęgnowania przez ciebie!

Komunikaty C.E.L. Warto zajrzeć
Skip to content